Bez pracy nie ma kołaczy
JERZY SKARŻYŃSKI • dawno temu • 1 komentarzCzy biegacze „skazani” są na systematyczny trening? Czy muszą regularnie zaliczać trening za treningiem? A przecież są tacy, którzy robią to nawet dwa razy dziennie! Bez względu na porę roku, warunki atmosferyczne, a nawet... chęci. Czy MUSZĄ? Odpowiedź jest banalnie prosta - NIE MUSZĄ! Z niewolnika nie ma zawodnika! Kto nie chce, nie musi. Treningi są dla tych, którzy chcą je realizować, by być lepszymi – wcale nie tylko lepszymi biegaczami!
Ilość zajęć treningowych w tygodniu zależy od postawionego sobie CELU sportowego. To on wyznacza drogę do jego osiągnięcia. Zaplanowany wynik na mecie determinuje podjęcie odpowiednich działań. Im wynik ma być lepszy (ale zawsze realny do osiągnięcia!), tym trzeba wykonać więcej pracy treningowej, coraz bardziej wyrafinowanej, sięgającej do coraz głębszych pokładów fizycznych i psychicznych możliwości. Rosnąca wydolność sprawia, że rzeczy kiedyś trudne, stają się łatwe, ale wymagania wobec samego siebie też rosną. Potrzeba coraz większej dyscypliny wewnętrznej, lepszej organizacji dnia, czasu na zajęcia kiedyś zbędne (dłuższy odpoczynek, zabiegi odnowy biologicznej, wyjazdy na obozy treningowe, itp.). Nie każdy jednak DOTRZE do takich pokładów, które są wymagane, by zamierzony cel osiągnąć. I to mimo najszczerszych chęci, wyrzeczeń i ogromu pracy! Jednym przeszkodzą problemy zdrowotne (wrodzone lub nabyte wady organizmu), innym brak motywacji, by sięgać aż tak głęboko, jeszcze innym np. sytuacje życiowe.
Tylko w sporcie na najniższym poziomie o postępach decyduje systematyczność trenowania. W przypadku biegaczy, potrzeba co najmniej 3 treningów biegowych tygodniowo trwających 30 minut, by organizm był w gotowości do dalszego rozwoju. Jeszcze się nie rozwijał! Był w gotowości do rozwoju! Czy biegający raz lub dwa razy w tygodniu nie trenują? NIE! Biegają, ale nie trenują! Z takiego biegania nie wynika dla organizmu NIC, co jest motorem ROZWOJU sportowego. A co jest motorem rozwoju sportowego biegacza? SUPERKOMPENSACJA! To dzięki temu zjawisku organizm może „wspinać” się po szczeblach rozwoju sportowego.
W wyniku działania na organizm bodźca jakim jest trening, w czasie jego trwania następuje spadek wydolności trenującego (zmęczenie powoduje, że coraz bardziej brak nam sił). Już jednak w momencie skończenia treningu rozpoczyna się okres regeneracji, odbudowywania sił. Wydolność zaczyna rosnąć. Po pewnym czasie równa jest wydolności wyjściowej, ale… ciągle rośnie! Właśnie ten stan wzrostu wydolności zawodnika ponad wydolność wyjściową nazywamy superkompensacją. 2–3 dni po zakończeniu intensywnego treningu osiąga wartość maksymalną! Po jej osiągnięciu zaczyna jednak maleć, i – gdy nie trenujemy – spada najpierw do poziomu wyjściowego, by – gdy nadal nie pójdziemy na trening – ciągle spadać, już poniżej poziomu wyjściowego!
Treningiem jest takie zaplanowanie zajęć, by następne rozpoczynać w czasie, gdy organizm znajduje się w fazie podwyższonej wydolności, czyli superkompensacji, a najlepiej w momencie superkompensacji maksymalnej. Wtedy efekt poprawy wydolności, czyli mówiąc językiem biegaczy wzrostu formy, jest maksymalny. Trening to mozolne wspinanie się, dzień po dniu, trening po treningu, na kolejny, wyższy szczebel umiejętności. I z tego powodu właśnie optymalny wiek na uzyskiwanie rekordowych wyników przez maratończyków to około 30 lat! Ale: Portugalczyk Carlos Lopes miał lat 38, gdy wynikiem 2:07:12 w 1985 roku ustanawiał rekord świata, zaś rekordzista świata 40-latków — Meksykanin Andres Espinosa, wynikiem uzyskał w 2003 roku w Berlinie 2:08:46 ! A w 2003 roku 36-letni wtedy Grzegorz Gajdus wynikiem 2:09:23 ustanowił rekord Polski, który kilka lat później poprawił jego podopieczny Henryk Szost.
10–15 lat potrzeba więc maratończykowi, by wspiąć się najwyżej, choć nie zawsze na jej wierzchołek! Dzięki talentowi, dzięki mądremu, pozbawionemu kontuzji treningowi, można wprawdzie przeskakiwać po dwa, trzy szczeble — droga na wierzchołek może być wtedy trochę krótsza — ale niecierpliwych niech powstrzyma przestroga: to droga niebezpieczna! Ten, kto spróbuje zanadto „podskakiwać”, musi się liczyć z tym, że kiedyś… potknie się na którymś, i spadnie w dół — czasami dużo niżej! Niektórzy po takim upadku już nigdy nie ruszą ponownie na trasę.
I sprawa najważniejsza! Kiedy można rozpocząć tę „wspinaczkę”? Kiedyś do biegu maratońskiego dopuszczano wszystkich chętnych. Udowodniono jednak, że trening wytrzymałościowy może wręcz zaszkodzić młodym organizmom! Stąd teraz w maratonach mogą brać udział biegacze, którzy ukończyli 18 lat. To dolna granica wieku maratończyka. Jeśli przygotowywał się pod okiem trenera może zmierzyć się z tym dystansem, ale czy warto? Tabele statystyczne wskazują, że nastoletni maratończycy nie wspinają się zbyt wysoko na „swojej” drabinie. Później przychodzi kryzys, którego większość nie pokonuje.
Zupełnie inaczej muszą na dystans maratoński spojrzeć starsi. NIGDY nie jest za późno, by wystartować w maratonie! Najstarszymi maratończykami świata są teraz 98-letni Grek oraz 94-letnia Amerykanka! Nawet tylko kilkumiesięczny, ale regularny okres przygotowań GWARANTUJE dotarcie do mety. Oczywiście celem biegającego 3 razy tygodniowo będzie „tylko” ukończenie biegu, ale ten, kto poświęci na trening 4–5 dni w tygodniu, może już stawiać sobie ambitne cele wynikowe!
Ten artykuł ma 1 komentarz
Pokaż wszystkie komentarze