Popolitykujmy
JERZY SKARŻYŃSKI • dawno temu • 1 komentarzPolityki tyle teraz dokoła nas, że trudno się od niej opędzić. Duża i mała polityka w prasie, w radiu i telewizji. Cóż, i w sporcie jej pełno.
Choć byłem zawsze z dala od polityki na własnej skórze odczułem jej ciśnienie – w 1984 roku zamiast na Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles poleciałem na moskiewskie „dożynki”. Nie lubisz polityki? Ostrzegam – czy tego chcesz czy nie chcesz, będziesz jednak politykował. Decyzjami dotyczącymi własnej polityki startowej będziesz realnie wpływał na rozwój lub regres swojej biegowej kariery.
Kiedyś ilość imprez biegowych była tak mała, że zawodnicy krążyli po całej Polsce w poszukiwaniu możliwości konfrontacji z innymi. A ile to kosztowało czasu i pieniędzy! To już na szczęście przeszłość. Dzisiaj kalendarze biegowe w każdym tygodniu, niemal przez cały rok, zawierają wiele propozycji biegów w różnych częściach Polski. Zawsze w pobliżu znajdzie się jakaś impreza.
Przed nami wiosna i lato – okres jeszcze bardziej wzmożonego ruchu na biegowych trasach w całej Polsce. Dobrze, jeśli masz za sobą solidnie przepracowaną zimę. 40–80 km cotygodniowego biegania przez tych kilka jesienno-zimowych miesięcy sprawia, że tęskni się do rywalizacji z innymi, możliwości sprawdzenia swoich umiejętności, poprawienia ubiegłorocznych rekordów.
Gorzej, gdy z wyegzekwowaniem od siebie regularności treningów były problemy, a teraz, bez fundamentu w postaci tych kilkuset jesienno-zimowych kilometrów w nogach, raz, a nawet dwa razy w tygodniu, stajesz na linii startu oczekując rekordów.
Każdy kij ma dwa końce. Mnogość imprez biegowych spowodowała, że wielu biegaczom brakuje czasu na… trening! A i sił – przy nazbyt rozrzutnej polityce startowej – nie wszystkim starcza. Bo trzeba dodać, że jest wielu takich, którzy nigdy nie zmarnują okazji startu nawet dzień po dniu, np. w sobotę na 10 km, a w niedzielę w półmaratonie. Chciałoby się zaśpiewać: chłop żywemu nie przepuści. Zgroza! A może… próba samobójcza?
Cóż to jest więc takiego ta polityka startowa? Najprościej rzecz ujmując, to taki dobór startów, z bogatej teraz listy możliwości, który służy naszemu rozwojowi sportowemu. Jak trenować i startować w tym okresie, by dać sobie szansę na dalszy rozwój, a nie zgasić zapał związany z podjęciem treningu biegowego, którego efektem powinny być przecież kolejne sukcesy i rekordy? Przecież to właśnie trzyma nas przy bieganiu bez względu na porę roku czy warunki pogodowe. Cel uświęca środki, a celem jest rozwój biegowy.
- Fundamentalne dla sportowego rozwoju zjawisko superkompensacji wymaga odpowiedniego czasu odpoczynku po treningu – im mocniejszy trening, tym dłuższy czas potrzebny jest do pełnej odbudowy i nadróbki w postaci przyrostu formy. Nie inaczej z zawodami – im bardziej wyczerpujące, tym dłużej doprowadzamy organizm do stanu pełnej równowagi psychofizycznej.
Ile czasu trzeba odpoczywać po zawodach biegowych? Przyjmuje się, że okres regeneracji powinien trwać przynajmniej tyle dni, ile wychodzi z podzielenia pokonanego dystansu (liczonego w kilometrach) przez 2, np. po biegu na 10 km do kolejnego startu, a nawet tylko mocnego treningu, trzeba odpoczywać nie mniej niż 5 dni, bo 10 : 2 = 5. Czy odpoczywać znaczy tyle, co nie biegać? W żadnym wypadku – właśnie biegiem, tyle że bardzo spokojnym, w wolnym tempie, szybciej doprowadzimy do odbudowy zniszczonych w czasie biegu struktur białkowych mięśni. Jeśli po takim treningu wykonamy zawsze serię łagodnych ćwiczeń rozciągających odpoczynek ten będzie jeszcze skuteczniejszy. A przyda się też basen, sauna lub solanka, które przyśpieszają regenerację.
- Rekord życiowy w każdym starcie to niemal marzenie ściętej głowy, już na poziomie średniozaawansowanego biegacza. Trzeba ustalić priorytety – starty najważniejsze, na których nam najbardziej zależy. Na długich dystansach może ich być 4–5 w sezonie, najlepiej po 1–2 w każdej z konkurencji. Wszystkie inne są tylko sprawdzianami formy, albo przetarciami, czyli startami, które mają przygotować organizm do rekordowego biegu. Nawet jeżeli w naszej ocenie będą one mało udane, liczy się przede wszystkim analiza takiego startu – szukanie (i znalezienie!) przyczyn ewentualnej porażki oraz takie prowadzenie dalszego treningu, by wyeliminować nasze najsłabsze strony. Zabrakło sił w końcówce? Zwiększ ilość siły biegowej i wydłuż czas gimnastyki siłowej. Zabrakło szybkości? Zwiększ ilość przebieżek, albo wprowadź trening wytrzymałości tempowej. Na wszystko jest recepta, byle dobrze postawić diagnozę i dobrze ją wypisać. A potem już trzeba tylko znaleźć czas na jej sumienne zrealizowanie do chwili następnego sprawdzianu lub startu głównego!
- Polityka startowa zakłada różnicowanie intensywności. Nie można ze startu na start biegać na tym samym dystansie! Monotonia to coś, co najszybciej zabija wolę walki u długodystansowców, a wręcz… ogłupia! Dlatego najlepiej, jeśli start główny na dystansie np. półmaratonu poprzedzi przynajmniej jeden, a jeszcze lepiej dwa biegi na dystansie krótszym, np. na 5 i 10 km. Przed startem docelowym na 10 km warto przetrzeć się biegiem na 5, a nawet tylko 3 km! To zbuduje i fizyczną (w mięśniach), i psychiczną (w głowie) rezerwę szybkościową. Po biegu na 3 km start na 10 km będzie się wydawał wolnym. I tak faktycznie jest, tyle że jest on ponad 3 razy dłuższy niż na 3 km. Ale to już zmartwienie mięśni i głowy! Zapewniam, że jeżeli nie popełnimy błędu taktycznego – dadzą sobie z tym radę!
- Co ciekawe, robienie sprawdzianu na zawodach wcale nie wyklucza rekordu życiowego! Ważne jest jednak, by podczas takiego sprawdzianu nie zakładać z góry próby bicia rekordu. Wolniejszy początek biegu jest konieczny, a potem, przynajmniej po połowie dystansu… hulaj dusza – biegniemy do utraty tchu. Przypominam: po połowie dystansu – nie wcześniej! Takie nastawienie często owocuje niespodziewanym rekordem. Cóż, zwykle – niestety – ruszamy od startu za szybko i zysk na pierwszych kilometrach staje się… gwoździem do trumny rekordu. To już elementy taktyki biegu. Nogi same niosły zaraz po starcie? Jeżeli zaczniesz spokojnie będą same niosły przed metą, gdy będziesz wyprzedzał tych odważnych na starcie. Zapewniam, że to się bardziej opłaci! Lepiej stracić na połówce minutę, by na drugiej części dystansu zyskać 3–4 minuty, bo zwykle za 1-minutowy zysk na początku płacimy kilkuminutową karą na linii mety. I zniechęceniem do dalszego biegania, a ono jest najniebezpieczniejsze. Ci, którzy nie wierzą, że można biec szybciej przed metą, niż zaraz po starcie niech w końcu kiedyś zaryzykują spokojny bieg po strzale startera. Gwarantuję – każdy los wygrywa!
Powodzenia!
Ten artykuł ma 1 komentarz
Pokaż wszystkie komentarze